Spróbowałam zupy z krwi. Na Kaszubach to rarytas
To jedna z najbardziej kontrowersyjnych zup w polskiej kuchni. Wiele osób na samą myśl czuje przechodzący po plecach dreszcz. Kiedy panie z Kół Gospodyń Wiejskich poczęstowały mnie czerniną, nie mogłam odmówić.
Dla jednych to smak dzieciństwa i zupa, którą gotowała ich babcia, w szczególności po tym, gdy na drugie danie miała być pieczona kaczka. Innym jawi się raczej jako ziszczenie największego koszmaru. Czernina to przysmak co najmniej kontrowersyjny, ale zbiera swoje grono fanów. Popularnością cieszy się na Kaszubach i to właśnie tutaj miałam okazję spróbować jej po raz pierwszy w życiu. Wrażenia? Zdecydowanie niezapomniane.
Kaszubska czernina
Kaszuby to malowniczy region położony w północnej części Polski, w sąsiedztwie Trójmiasta. Oferuje nie tylko piękne jeziora, gęste lasy i bliskość morza, ale również wyjątkową kuchnię regionalną. Charakteryzuje się ona prostotą i bazuje przede wszystkim na tym, co dała Kaszubom ziemia i morze.
Zajadać się tutaj można słodkimi ruchankami z fjutem (syropem buraczanym), na śniadanie spróbować prażnicy na bretlingach (jajecznicy ze szprotkami), a na deser sięgnąć po leguminę cytrynową (rodzaj budyniu lub kisielu na bazie mleka i cytryny).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kaszubskie ruchanki z jabłkami. Idealne na słodki piątkowy obiad
Podczas kaszubskich wesel i innych specjalnych uroczystości serwowano czerninę, czyli zupę z kaczej lub gęsiej krwi, z dodatkiem owoców. To zupa, która opowiada historię regionu, jego tradycji i szacunku dla lokalnych produktów. Dziś, choć czasy się zmieniają, czernina wciąż pozostaje ważnym elementem dziedzictwa kulturowego Kaszub.
- W sezonie letnim robimy tę zupę na słodko, z owoców świeżych. W okresie zimowym robimy ją z owoców suszonych, słoikowanych. Teraz serwuje się ją bezokazyjnie. Jak jest kaczka, to korzystamy z tego dobrodziejstwa i robimy czerninę - opowiadają mi członkinie KGW "Kłodawianki".
Dzieci tej zupy nie jadają, chociaż czasem dają się nabrać na to, że jest to zupa "czekoladowa". Podpowiem już teraz, że z czekoladowym smakiem nie ma ona za wiele wspólnego.
Sama czernina wpisała się głęboko na karty historii. To właśnie o niej pisał Adam Mickiewicz w "Panu Tadeuszu", gdzie podanie czarnej polewki było formą odmowy ręki panny starającemu się o nią kawalerowi.
Jak smakuje czernina?
"Taste Atlas" czerninę umieścił na podium najgorszych zup na świecie. Szkoda jednak bazować na samych uprzedzeniach — wszak swojska kaszanka również opiera się na krwi, a to nie odstrasza amatorów grillowania od wrzucania jej na ruszt. Kiedy przedstawicielki KGW "Kłodawianki" zapytały, czy chcę spróbować czerniny, byłam bardziej niż chętna. Czułam, że to kulinarna przygoda, której nie mogę przegapić.
Dostaję plastikowy talerz z małą porcją zupy i zabieram się za jedzenie. Zjadam jedną łyżkę wywaru i czuję, jak na moim języku wybucha bomba smaków. I to bynajmniej ta radosna. Zupa jest gęsta, konsystencją przypomina coś pomiędzy budyniem i kisielem. Jest słodko-kwaśna, mocno owocowa, zawiesista i szybko wskakuje na podium najgorszych rzeczy, jakie jadłam. To żadna kwestia wcześniejszego uprzedzenia, a subiektywne odczucia smakowe. Mimo chęci i otwartości nie jestem w stanie zjeść więcej niż trzy łyżki. Próbuję zjeść same owoce, ale i one przeszły tutaj charakterystycznym aromatem słodyczy z nutą octu.
Chociaż ze spotkania z czerniną wrócić muszę na tarczy, to wciąż czuję się jak zwyciężczyni. W końcu nie każdy może szczerze powiedzieć, że czerniny nie lubi nie tylko dla zasady, ale przede wszystkim z powodu jej smaku. To danie ma charakter i nie każdemu musi przypaść do gustu. Zdecydowanie warto rozpatrywać je w kategorii regionalnego unikatu.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski