Na dźwięk tej nazwy wielu się zarumieni. W kaszubskich chatach serwowano na deser
Kaszubski fjut u wielu osób może wzbudzić pewną konsternację. Tak naprawdę pod tą nazwą nie skrywa się nic zdrożnego. To słodki syrop z buraków cukrowych, serwowany jako dodatek do deserów.
Fjut to jeden z tych produktów, które doskonale oddają ducha lokalnej, wiejskiej kuchni. Jest ona prosta, oparta na tym, co oferuje ziemia. Na Pomorzu przemysłowa hodowla buraków rozpowszechniła się w latach 30. XIX wieku, ale sam cukier w wiejskich, prostych domach gościł bardzo rzadko ze względu na wysoką cenę. Szybko zauważono jednak, że rosnące na polu buraki można przerobić tak, by wyczarować z nich coś słodkiego. Tak właśnie powstał fjut, w niektórych rejonach Pomorza nazywany również "cyropem".
Fjut nie tylko zaspokajał potrzebę słodyczy, ale również był cenionym suplementem diety. W szczególności ceniono go wiosną, w okresie tzw. przednówku, gdy zapasy żywności były na wyczerpaniu. Dzięki wysokiej zawartości żelaza był cenny dla osób zmagających się z anemią, cierpiących na chroniczne przemęczenie, a także wspomagał organizm w zaburzeniach miesiączkowych. Zalecano go także kobietom w ciąży i matkom karmiących.
Jak powstaje fjut?
Fjut zrodził się z biedy. Kojarzony jest głównie z Kaszubami, ale wytwarzano go także w Borach Tucholskich. Główny składnik był łatwo dostępny, ale przygotowanie syropu to proces wymagający czasu i cierpliwości.
- Buraki wyrywamy z pola, czyścimy z liści, szorujemy i czyścimy nożem. Oczyszczonego buraka szatkujemy na drobno - opowiada Józef Przytarski, który wraz z żoną Marzeną do dziś zajmuje się produkcją fjutu.
Tak przygotowane buraki trafiają do parownika. Na początku używano do tego parnika do ziemniaków ogrzewanego drewnem lub węglem, później zastąpiono go parnikiem elektrycznym. Co jakiś czas trzeba było zaglądać do garnka i dolewać wody, aby nie przypalić masy. Po uparowaniu sok zbiera się, a pozostałą masę wyciska w specjalnej prasie.
Zlany z garnka oraz odciśnięty na prasie sok należy dalej gotować w garnku lub kotle, tym razem już przez 12 godzin.
- Gotujemy do konsystencji gęstego syropu. Trwa to długo, ale warto - uśmiecha się pan Józef.
Pracy przy produkcji fjuta jest dużo, a sam proces nie należy do zbyt wydajnych. Szacuje się, że ze 100 kg buraków cukrowych otrzymać można zaledwie 50 l soku, co z kolei przekłada się później na 5 l syropu. Gotowy fjut ma ciemny, niemal czarny kolor i gęstość zbliżoną do miodu.
Kaszubski syrop z buraka cukrowego
Sama nazwa w języku kaszubskim oznacza po prostu cienki strumień lub strużkę. Słowo to odnosi się bezpośrednio do sposobu, w jaki gęsty, ciemny syrop spływa z łyżki, tworząc właśnie taką strużkę. Choć nazwa jest kaszubska, a produkt dziś utożsamiany jest z regionem Pomorza, jego korzenie są mocno osadzone w tradycjach Borów Tucholskich.
Syrop z buraków, obok miodu, był jednym z najcenniejszych skarbów, który pozwalał nadać słodyczy ciastom czy kluskom. Polewano nim także ruchanki, czyli drożdżowe racuchy. Dziś to produkt niszowy, na który natknąć się można na regionalnych jarmarkach i festynach czy folklorystycznych imprezach. Od 27 lipca 2012 r. fjut widnieje na ministerialnej liście produktów tradycyjnych.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski