Ustanowili rekord w kiszeniu ogórków. Najważniejszy składnik wymienili na końcu
Wszystko zaczęło się od kilku mężczyzn, którzy skrzyknęli się na wspólne kiszenie. Dziś na koncie mają rekord Polski i chrapkę na kolejne sukcesy. Udowadniają, że kuchnia to przestrzeń dla każdego, niezależnie od płci.
O ile Koła Gospodyń Wiejskich nie są niczym zaskakującym, o tyle wersja z Gospodarzami w nazwie to swego rodzaju egzotyka. Jest tylko jedno takie koło w Polsce, założone zaledwie przed rokiem. Grupa mężczyzn ze wsi Rozgarty zakasała rękawy i zabrała się za kiszenie. Ich cel? Ustanowić rekord Polski i zwrócić uwagę na to, że mężczyźni w kuchni odnajdują się znakomicie.
Rekord Polski w kiszeniu ogórków
Kiedy rusza sezon ogórkowy, w wielu domach usłyszeć można stukanie słoików. Kiszą wszyscy, to niemal jak nasz sport narodowy. W czasie wakacji pan Łukasz Walusiak wraz ze swoimi znajomymi regularnie skrzykiwali się, by robić przetwory. Stało się to inspiracją do tego, by przyjacielskie kiszenie zamienić w imprezę na całą wieś.
- Kiedy tak razem siedzieliśmy, wpadł nam do głowy pomysł, by stworzyć Koło Gospodarzy, pierwsze w Polsce, a potem wyjść z naszymi pomysłami do ludzi. Sformalizowaliśmy związek rok temu. Podczas pierwszej edycji ukisiliśmy 350 kg ogórków. I to było za mało! Tak palnąłem, że może za rok zrobimy tonę. I zrobiliśmy - opowiada nam pan Łukasz Walusiak, prezes KGW i sołtys sołectwa Rozgarty.
Na wspólne kiszenie stawiły się prawdziwe tłumy, a spory zapas ogórków rozpływał się w mgnieniu oka. Wspólnie z mieszkańcami wsi i okolic zrobiono 2100 słoików, ustanawiając w ten sposób rekord Polski. Za rok chcą ukisić jeszcze więcej, ale czekają, aż ktoś pobije ich obecny rekord.
Ich zalewa jest prosta: na jeden litr wody dodają dwie łyżki soli kamiennej. Dodatki są standardowe – koper, czosnek, chrzan, można dodać też liście winogron. Najważniejszy składnik wymienili jednak na końcu etykiety. To po prostu dobra zabawa.
- Chciałbym się przyznać, że w tamtym roku przypadkowo podsłuchałem rozmowę dwóch panów, którzy poznali się dopiero w Kole Gospodarzy Wiejskich. Siedzieli przy jednym stoliku i jeden pyta drugiego: "Romek, gdzie mieszkasz?". Ten odpowiada: "Na Długiej". A on do niego: "A ty, Władek?". "Też na Długiej". Okazało się, że są sąsiadami zza płotu, ale wcześniej się nie znali, bo oddzielały ich tuje o wysokości sześciu metrów - śmieje się prezes KGW.
Koło Gospodarzy Wiejskich ma apetyt na więcej
Ogórki to jednak za mało. Panowie chcą pokazać, że mogą gotować ciekawie i smaczne. W ubiegłym roku wygrali ogólnopolski konkurs "Ale Ryba", serwując sandacza z kaszanką. Pokonali ponad 100 innych kół.
- Przecieramy szlaki, nie jesteśmy żadną konkurencją dla pań. Jesteśmy alternatywą. Panie z ościennych kół nam kibicują, trzymają kciuki - zaznacza Łukasz Walusiak.
W tym roku na konkurs ruszają ze swoją autorską, czerwoną pizzą. Będzie kaszanka, karmelizowana w miodzie gryczanym gruszka i palony por — fantazji gotującym mężczyznom zdecydowanie nie brakuje.
- Gotujemy sporo, latem często serwujemy zupy z kociołka. Ostatnio robiliśmy w ten sposób ogórkową. 80 porcji rozeszło się w mgnieniu oka - mówi prezes.
Koło Gospodarzy Wiejskich to jeden z niewielu takich podmiotów w Polsce stworzony na wzór kół gospodyń, stanowiący świadome odwrócenie tradycyjnego podziału ról. I nie da się ukryć, że wychodzi im to koncertowo. Aktywnie łamią stereotypy, udowadniając, że gotowanie to pasja, a nie płeć.
Jak działają koła?
Działalność kół kobiecych i męskich reguluje Ustawa z dnia 9 listopada 2018 r. o kołach gospodyń wiejskich. Dzięki temu mają możliwość ubiegania się o wsparcie finansowe z budżetu państwa oraz funduszy unijnych. W ograniczonym zakresie mogą także prowadzić działalność gospodarczą, co pozwala na generowanie własnych środków na realizację celów statutowych, np. poprzez sprzedaż lokalnych przetworów czy wyrobów rzemieślniczych.